Niestety, więzi tej nie było dane
przetrwać. Angel wyruszyła w podróż. Nie była zwykła wędrówka,
czy tułaczka po świecie, ale podróż w głąb własnego umysłu.
Postanowiła zostawić wszystko co łączyło ją z przeszłością …
Postanowiła udać się do lasu...
Jednak ona nie szukała w lesie tego, czego możecie się spodziewać... Promienne blaski słońca przedzierające się przez bujne korony i gęste igły potężnych drzew pokrytych miękkim mchem - to wszystko było jej obce, obojętne. Dla niej prawdziwą
siłą, którą dostrzegała w lesie była ciemność. Kochała noc.
Z
każdym krokiem czarna otchłań pochłaniała ją coraz bardziej.
Coś wzywało ją w głąb tajemniczego lasu, a ona raz po raz
potykała się o przygniłe, oślizgłe korzenie. Im dłużej szła,
tym bardziej zdawało jej się, że drzewa powolnymi, skrzypiącymi
ruchami wyginają się i wiją próbując złapać ją jak w macki.
Nagle coś wyrwało ją z dziwnego transu i stanęła sztywno.
Rozglądając się dookoła próbowała zrozumieć co się stało. Z
każdą chwilą coraz bardziej poddawała się duszącemu strachowi,
sparaliżował ją.
Nagle
ciszę przerwał tętent kopyt. Angel rzuciła się na ziemię i
oparła o drzewo. Była zaskoczona, ale dziwnie spokojna – jakby
wiedziała, co się dzieje. Ale czy.....? Nie! To nie mogła być
prawda! Czyżby......
Od
wielu nocy widziała go w snach. Czarny jak cień jeździec w jakby
skórzanej zbroi o potężnych ostrogach dzwoniących nawet przy
najwolniejszym kłusie konia. Rumak, potężny i wielki, o czarnej
grzywie i pustych, czarnych oczach wydawał się płonąć żywym
ogniem. Mary nawiedzały ją każdej nocy, w każdym śnie. Nigdy nie
zrobiły jej krzywdy, za to napawały dziwnym ciepłem i spokojem.
Z
przemyśleń wyrwało ją diabelskie rżenie. Dwie pary potężnych
czarnych kopyt przemknęły tuż przy niej. Błysnęła szabla i.....
jeździec jakby rozpłynął się w leśnej mgle. Rozejrzała się
jeszcze raz i powoli podniosła z twardej, wilgotnej ziemi. Obok coś
zalśniło. Chciała ugasić niewielką iskrę żarzącą się pod
jej nogami, ale ta lśniła nadal..... Schyliła się.... To nie była
iskra. W dłoni trzymała teraz okrągły medalion. Widniało na
nim....pióro. A może to była strzała.... To pozostawało zagadką.
W każdym razie, przedmiot lśnił dziwnym złotym blaskiem.
Wiedziała,
że musi jak najszybciej wrócić do domu. Podświadomość pomagała
jej bez problemu odnaleźć się i trafić. Przez całą drogę
myślała jednak całym zdarzeniu. Czuła bliskość z tym dziwnym
przybyszem. Czy był człowiekiem? Jaki miał związek z nią? Jakim
cudem potrafił zniknąć nagle lub się pojawić? I wreszcie co
przyniesie przyszłość? Tak bardzo pragnęła znaleźć odpowiedź
na te pytania.... Postanowiła odszukać to samo miejsce następnego
dnia....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz